W ten upalny, czerwcowy weekend (13-14.06) niebo nad poznańską Ławicą opanowali najlepsi piloci akrobacyjni z Polski oraz z zagranicy. Poznań czekał na powrót międzynarodowych pokazów lotniczych od 1991 roku. Imprezę zapowiadano już kilka miesięcy wcześniej, dlatego nie mogłam przepuścić takiej okazji i musiałam tam być, mimo tego, że mieszkam bardzo blisko lotniska i większość akrobacji widziałam z okna swojej sypialni lub z ogrodu 🙂
Dzięki temu, że organizatorzy zorganizowali sporą ilość kas, nie było problemu z długimi kolejkami do nich i bardzo szybko miałam w ręku bilet.
Już od samego wejścia zwiedzających witała wystawa branży lotniczej oraz ekspozycja Wojska Polskiego i straży pożarnej. Dzieciaki mogły założyć kask, usiąść za kierownicą wozu strażackiego, czy zajrzeć w każdy jego zakamarek. Kawałek dalej, specjalnie dla najmłodszych uczestników aerofestivalu ustawiono wesołe miasteczko.
Pokazy lotnicze rozpoczęły się od podniebnego spektaklu w wykonaniu grupy siedmiu znakomitych polskich skoczków spadochronowych. Wyniesieni w powietrze na wysokość blisko 1000 metrów, przywitali zgromadzony tłum skacząc pojedynczo z samolotu z różnobarwnymi spadochronami.
Kolejne pokazy trwały aż do wieczora, przerywane co jakiś czas lądowaniem lub startem samolotu pasażerskiego.
Wszystkie akrobacje zapierały dech w piersiach, jednak najbardziej w pamieć zapadły mi pokazy 3 grup: Baltic Bees z Łotwy, Turkish Stars z Turcji oraz The Flying Bulls Aerobatic Team z Czech, a także Artur Kielak (Mistrz Polski w akrobacji samolotowej). Ich mijanki, lot „wścieklej pszczoły” czy „pijany pilot” były niesamowite.
Aerofestival dostarczył również muzycznych atrakcji. Na festiwalowej scenie pojawiły się trzy nietuzinkowe muzyczne osobowości: Kamil Bednarek, GOORAL i Farben Lehre.
Ale żeby nie było tak różowo, festiwal miał też swoje wady, które mam nadzieję organizatorzy wyeliminują w przyszłym roku.
– Cena biletu – niestety dość wysoka, bo aż 50 zł na jeden dzień. Czteroosobowa rodzina (2+2) musiałaby wydać 180 zł za sam wstęp!
– Zakaz wnoszenia wody – przy bramkach nie sprawdzano czy mamy broń, materiały wybuchowe czy coś w tym stylu, za to namiętnie wychwytywano każdą butelkę z wodą.
– Ceny – za szaszłyka 40 zł, kiełbaska z grilla (bez dodatków) 20 zł, zimna zapiekanka 15 zł, woda 0,5 litra 6 zł. Rozumiem, że każdy chce zarobić, ale takie ceny to już złodziejstwo.
Gdyby ktoś z was wybierał się na tą imprezę w przyszłym roku i miał ochotę zostać cały dzień na terenie lotniska,to polecam zabrać ze sobą koc, niewielki parasol ogrodowy, krem z wysokim filtrem oraz nie zapomnieć o nakryciu głowy 🙂
Czy było warto iść na Aerofestival? Warto, mimo tych paru niedociągnięć 🙂